facebook


Najnowszy News

 kiermasz czolo

KIERMASZ PALM I OZDÓB WIELKANOCNYCH

KS. LUCJAN SZCZEPANIAK SCJ

radio czoKapelan Uniwersyteckiego Szpitala Dziecięcego CM UJ, ks. Lucjan Szczepaniak SCJ odpowiadał o swej pracy na antenie Programu 1 Polskiego Radia.


     W niedzielę 29 lipca br. Program 1 Polskiego Radia wyemitował w ramach Familijnej Jedynki rozmowę z ks. Lucjanem Szczepaniakiem SCJ. Rozmowa była częścią programu na temat kapelanów od zadań specjalnych. Poniżej zapis rozmowy, która przeprowadziła Agnieszka Trzeciakiewicz.

 

      - Chciałem być żołnierzem, stałem się lekarzem. Ludzi miałem leczyć, zostałem księdzem. Braciom ulgę miałem nieść w cierpieniu, na wiejską parafię pojechałem. Kiedy tę pracę pokochałem, do klasztoru mnie wezwano. Z klasztoru – do szpitala dzieci. Dalszy ciąg już znacie… Cokolwiek zamierzyłem, stało się, ale zupełnie inaczej”. To fragment Księdza wiersza. Szpital dziecięcy – to trochę być żołnierzem na niełatwej placówce?

      - Nie spodziewałem się tego, że będę takim żołnierzem na takiej placówce pośród bezbronnych dzieci, które trzeba ratować, nieść im pomoc, chronić je. Pan Bóg tutaj okazał mi wielkie miłosierdzie i w sumie: zaufał mi. Dziękuje Mu za to, bo rzeczywiście chciałem być żołnierzem i nie za bardzo wiedziałem, co robić? Dziadek mój był doświadczonym żołnierzem, nie zawodowym wprawdzie, ale uczestniczył w pierwszej i drugiej wojnie światowej. Także ojciec przeszedł wojsko. Potem przyszła jednak myśl, że inaczej mam ratować, inaczej mam pomagać ludziom. To był dłuższy proces zrozumienia tego.

    - I stał się ksiądz lekarzem…

     - To stało się z wyboru. Jak nim zostałem, to zrobiłem jeszcze jeden schodek dalej: przyszedłem do profesora Jerzego Armaty do Kliniki Onkologii i Hematologii w Krakowie. Tam trafiłem już jako młody zakonnik, ale nie byłem jeszcze księdzem, studiowałem teologię.

    - A kiedy Ksiądz usłyszał, że profesor proponuje bycie kapelanem w takiej trudnej placówce, to…?

      - Przerastało mnie to, ponieważ ja nie wybrałem sobie tego szpitala, nie wybrałem też sobie posługi kapelana. To była odpowiedź z góry.

    - Do cierpienia i śmierci można się przyzwyczaić po tylu latach bycia na takim placu boju?

     - Nie. I bywa właściwie coraz trudniej, a wynika to z doświadczenia, bo kiedy jest się młodszym to człowiek myśli, że większość spraw może rozwiązać pozytywnie. Wraz z wiekiem i doświadczeniem przychodzą także te myśli i obrazy z przeszłości, gdzie nie zawsze udało się wszystko rozwiązać pozytywnie.
      Cierpienia Bóg nie chciał na ziemi i ten, który służy Bogu i w Jego imieniu mówi i sprawuje sakramenty również nie może godzić się na cierpienie. To jest ta właśnie linia frontu, gdzie kapelan ma człowieka bronić. A jeżeli nie można już ochronić, to ma z nim trwać aż do samego końca tak, jak na froncie. I osłaniać tego człowieka, dokąd się tylko da w sposób naturalny, ale i nadprzyrodzony, przy pomocy tych wszystkich środków, w które wyposażony jest kapłan przez Kościół.

     - Napisał ksiądz w jednym ze swoich wierszy: „Anioł śmierci z sali wracał rozpaczą rodziców wzruszony. Na chwilę przystanął i do mnie powiedział: czy mi uwierzysz, że mam już tego dosyć”

     - Ten wiersz nie jest metaforą. To był zapis konkretnego zdarzenia. Była bardzo trudna operacja. Wypadek komunikacyjny. Zespół operacyjny pracował całe popołudnie i całą noc. A to zdarzenie miało miejsce nad ranem. Wyszedł lekarz, kolega, który był bardzo zmęczony. Przez chwilę rozmawialiśmy i właściwie to zapis naszej rozmowy. Też byłem zmęczony, ponieważ kiedy trwała operacja byłem z rodzicami dziecka na korytarzu i starałem się ich umocnić.

     - Czego oczekuje się w takiej chwili od kapelana na takim polu walki o życie, kiedy lekarze, pielęgniarki o to życie walczą?

     - Rodzice w pierwszej chwili oczekują, żeby uwolnić ich od cierpienia i żeby dokonał się cud, co może się zdarzyć, ale nie jest częste. Natomiast to, co mogę im zaofiarować, to bycie z nimi i chrześcijańskie znoszenie ich cierpienia, z godnością.

     - A te wszystkie dzieci, które odchodziły na Księdza rękach?

    - Na rękach to jest pewna przenośnia. Byłem przy większości dzieci, które odchodziły w szpitalu. Dziecko powinno odchodzić na rękach matki i ojca, choć pamiętam, jak nastoletni chłopiec odchodząc przy obecności rodziców wyciągnął ramiona, objął mnie i umarł. To się zdarzyło, ale są to sytuacje wyjątkowe. Staram się sobą nie zasłaniać Boga i rodziców.

     - „Dzisiaj w szpitalu spotkałem śmierć zabierającą dziecko, matkę alkoholiczkę ciężko schorowanej dziewczynki, a chcę jeszcze dzisiaj się pomodlić. To ambitny plan. Czy jednak wystarczy siły?”

- Bywają takie dni, że na przykład przed południem jest dość spokojnie, a później zaczynają się bardzo trudne sytuacje i niebezpieczne dla zdrowia i życia dziecka, w których uczestniczę. Bywa, że dziecko odchodzi i czasem jest to ciąg zdarzeń i to dzieje się o każdej porze dnia i nocy. Trudno sobie wobec tego ułożyć jakiś plan dnia. Kiedyś napisałem taki wiersz „Moja bezsenna litania”, w którym wymieniłem chyba do stu dzieci, które potrafiłem nazwać po imieniu. Dzisiaj bym tego nie potrafił, ponieważ imiona dzieci doświadczających cierpienia często się powtarzają. Mam je jednak w swej pamięci i sercu. One są zawsze ze mną.

Ten wiersz jest jak raport wojskowy, krótkie zapiski z pola walki, modlitwa, rozmowa z Bogiem i ze sobą oraz z tymi dziećmi i ich rodzicami.

     - Zawsze w cieniu, zawsze potrzebni tak samo kiedyś, jak i dziś – kapelani na niełatwych placówkach. Ksiądz Lucjan Szczepaniak, poeta i kapelan Uniwersyteckiego Szpitala Dziecięcego w Krakowie Prokocimiu. Dziękujemy i życzymy siły, i jeszcze raz siły.

                                                                                    Rozmawiała: Agnieszka Trzeciakiewicz

----------------------------------------------

Redaktor Agnieszka Trzeciakiewicz prowadzi audycje muzyczne w Trójce Polskim Radiu (Muzyczne Rozmowy). Jest wydawcą poranków niedzielnych w PR Jedynka, autorką licznych cyklów o tematyce kulturowej i kulturalnej w PR Jedynce i reportaży do PR Dwójki. Prowadziła warsztaty i zespoły teatralne, realizowała wakacyjne warsztaty dziennikarskie dla studentów (Warszawa, Kraków, Lublin), współpracuje z licznymi wydawnictwami .

 

Życie Zakonne

zakon