facebook


Najnowszy News

 swieconka czolo

POŚWIĘCENIE POKARMÓW WIELKANOCNYCH

Zmarł ks. Mirosław Daniluk SCJ

Daniluk cz

W niedzielę 15 listopada br. śmierć zabrała ks. Mirosława Daniluka, sercanina o wyrazistej osobowości, na wskroś przesiąkniętego pasją badacza i dobrego człowieka.

       Pierwszy raz zobaczyłem charakterystyczną sylwetkę ks. Mirka w 1980 r. w nowicjacie w Pliszczynie, dokąd zapraszał go ks. Józef Gaweł z wykładami o historii życia monastycznego. Wszyscy byliśmy pod wrażeniem wiedzy i umiejętności przekazu jaką posiadał. Owe umiejętności zdobywał podczas studiów historycznych na Uniwersytecie Jagiellońskim a potem na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim, gdzie w 1967  r. uzyskał stopień magistra Wydziału Humanistycznego na podstawie rozprawy Życie religijne Krakowa w XIII i XIV wieku.

     - Nowicjusze bardzo sobie cenili wykłady księdza Daniluka o początkach życia zakonnego. Czynił to solidnie i z zaangażowaniem. Jak się czegoś podejmował, to był temu oddany – wspomina ks. Gaweł, ówczesny mistrz nowicjatu.

      - Bardzo czekaliśmy na te wykłady. Ksiądz Daniluk odznaczał się bowiem nie tylko ogromną wiedzą, ale potrafił nam ją przekazywać w sposób niezwykle interesujący, wręcz żywiołowy. Wszyscy byliśmy przekonani, że to jest pasją jego życia. Wykłady urozmaicał ciekawostkami z życia poszczególnych wspólnot zakonnych – dodaje ks. Jan Strzałka, dyrektor Domu Jana Pawła II w Lublinie.

     Niewątpliwie posiadane przez ks. Daniluka cechy naukowca i historyka oraz pasję wnikliwego poszukiwania na polu badawczym dostrzeżono na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim, gdzie w 1972 r. został najpierw dokumentalistą, następnie adiunktem w Międzywydziałowym Zakładzie Leksykograficznym. Swój warsztat pracy doskonalił także za granicą jako stypendysta Katolickiego Uniwersytetu w Louvain-La-Neuve w Belgii.

      Kiedy Episkopat Polski zlecił Zakładowi Leksykografii opracowanie monumentalnej „Encyklopedii katolickiej”, ks. Daniluk znalazł się w gronie wybitnych specjalistów do tego zadania, któremu powierzono niezwykle ważny dział zakonny. A że historia i duchowość zakonna była zawsze jego ulubioną dziedziną, doskonale uporał się z tym zadaniem. Co więcej, samodzielnie wydał „Encyklopedię instytutów życia konsekrowanego i stowarzyszeń życia apostolskiego” oraz „Zbiór skrótów nazw zakonów, zgromadzeń zakonnych, instytutów zakonów świeckich, stowarzyszeń życia apostolskiego oraz innych instytucji z nimi związanych”.

     - Zawsze czekaliśmy na jego powrót z pracy w redakcji Encyklopedii, by dowiedzieć się, jakie nowe hasła udało mu się opracować, nad którym siedział do późna, także w domu przy Leszczyńskiego, gdzie mieszkaliśmy razem od 1975 roku. Gdy kilka lat później przenosił się do nowego, zbudowanego przy powstającym kościele Dobrego Pasterza, najważniejsze były dla niego półki, na których mógł umieścić książki do opracowywanych haseł – opowiada ks. Zdzisław Kozioł, dodając, że w przerwach między pracą wypoczywał przy muzyce klasycznej i na spacerach.

      Ks. Ryszard Krupa, który także słuchał konferencji ks. Mirka w nowicjacie, a potem miał z nim kontakt przez wiele lat podczas swej pracy w Lublinie podkreśla, że jego znajomość życia zakonnego i żywa inteligencja sprawiały, że rozmowy z nim były bardzo nie tylko ożywione, ale przede wszystkim ubogacające.

      - Pamiętam jego naukowe dyskusje z jego przyjacielem, sercańskim biskupem Józefem Wróblem, który mieszkał na Czechowie. Najciekawsze były momenty, kiedy pojawiały się różnice zdań, a ksiądz Daniluk nie chciał zrezygnować ze swoich przemyśleń. W końcu jednak ustępował, bo cechowała go też pokora wobec nauki i prawdy – opowiada ks. Strzałka.

     - Z kompetencją wypowiadał się o naszej duchowości, ale także o duchowości franciszkańskiej, której był wybitnym znawcą – dodaje ks. Krupa.

     Istotnie, oprócz duchowości sercańskiej fascynowała go duchowość Biedaczyny z Asyżu, czego dawał wyraz w licznych publikacjach i referatach na sympozjach organizowanych przez franciszkanów, przez których uznawany był za wyjątkowego znawcę fenomenu franciszkanizmu, co potwierdził w rozmowie wybitny teolog i jego dobry kolega o. prof. Celestyn Napiórkowski OFM Conv. Co więcej, w założycielu sercanów o. Janie Leonie Dehon, ks. Daniluk dopatrzył się propagatora odnowy Trzeciego Zakonu Franciszkańskiego.

     Jego dorobek naukowy jest niezwykle imponujący i sam postanowił go uporządkować kilka lat temu. Kiedy mi go przysłał zobaczyłem, jak bardzo jest obszerny i ile benedyktyńskiej pracy za nim stoi. To przede wszystkim ponad 500 haseł autorskich w Encyklopedii Katolickiej, a także w różnych słownikach i leksykonach oraz książki, recenzje, artykuły, przekłady i redakcje wielu pozycji, m.in. razem z ks. Marianem Radwanem SCJ „Katolickiej nauki społecznej” autorstwa ks. Józefa Majki.

      - Znałem go ponad 67 lat, a pierwszy raz spotkaliśmy się 4 sierpnia 1953 r. we wtorek o 14.00 po południu. Przyjechałem wtedy do postulatu do Stadnik, a on jako nowicjusz z kolegami wrócił z przechadzki na pobliskie wzgórze Olimp. Już wtedy lubił górskie wypady. Po święceniach jakiś czas był katechetą w Staniątkach, a gdy bronił pracę magisterską na KUL-u słyszałem, jak jeden z najwybitniejszych historyków Polski prof. Jerzy Kłoczowski opowiadał, że egzamin z historii księdza Mirka był znakomity – relacjonuje ks. Marian Radwan, który podkreśla, że ciągle się dokształcał i doskonalił swój warsztat pracy.

            Kiedyś zapytałem ks. Mirka, co jest mu szczególnie bliskie z całego dorobku naukowego? Bez wahania wskazał na „Sigla. Zbiór skrótów nazw zakonów, zgromadzeń zakonnych, instytutów świeckich, stowarzyszeń życia apostolskiego oraz innych instytucji z nim związanych”. Ta opasła publikacja doczekała się dwóch wydań i znakomitych opinii. I jak dotąd jest bodajże jedyną w świecie taką pozycją całościowo i kompetentnie opracowaną. Wielu wybitnych znawców tematu gratulowało mu tego dzieła, m.in. znana benedyktynka, s. Małgorzata Borkowska, autorka wielu prac historycznych, tłumaczka ojców monastycznych, doktor honoris causa KUL.

            W pracy nad każdym hasłem, książką i tekstem był perfekcyjny i cierpliwym twórcą, Wiedział, że pośpiech nie jest „przyjacielem” w wyczerpującym opracowaniu tematu. Był też krytyczny wobec rezultatów swej pracy, dbał o wszelkie niuanse, które w pracy leksynografa i biografisty są bardzo istotne. Kilka razy telefonicznie poprawialiśmy wspomniany jego dorobek naukowy, bo zauważył albo brak przecinku, czy kursywy.

            Taki był ks. Mirek w swej aktywności naukowej: pracowity, solidny, kompetentny, wnikliwy, ale też oddany i kochający swą pracę badawczą w Zakładzie Leksykograficznym KUL.

      Potwierdza to współbrat, ks. dr Eugeniusz Ziemann SCJ, były rektor seminarium sercanów, który w 2000 r. podjął pracę w redakcji Encyklopedii katolickiej, a w latach 2002-08 kierował Instytutem Leksykografii KUL.

     - Sprawcą tego wydarzenia był ksiądz Daniluk, który odchodząc na emeryturę, zaproponował rektorowi KUL moją osobą na swoje miejsce. Wcześniej nie znałem dobrze księdza Mirka. Jednak już od pierwszego dnia pracy – ksiądz Mirek był jeszcze zatrudniony czasowo na połowę etatu – zaimponował mi ogromną wiedzą związaną z zagadnieniem życia konsekrowanego, bogatym warsztatem merytorycznym, szacunkiem ze strony pracowników innych działów Encyklopedii, biblioteki uniwersyteckiej oraz grona specjalistów profesorów, którzy zajmowali się historią, prawem i duchowością życia konsekrowanego – opowiada ks. Ziemann, dodając, że jest wdzięczny ks. Danilukowi za przekazanie swego warsztatu naukowego i wskazówek co do pracy w redakcji.

     Poza pracą zawodową połączyła ich także pasja fotografowania przyrody.

     - Kiedy była ku temu okazja wyjeżdżaliśmy do pobliskich miejscowości na „sesje fotograficzne”. Ich owocem były niezłe zdjęcia oraz rywalizacja, którego są lepsze. Często towarzyszyłem księdzu Mirkowi w jego wyjazdach do rodziny i na grób rodziców w Białej Podlaskiej. Interesował się też losem mojej rodziny, bo taki był: życzliwy i uczynny – dodaje ks. Ziemann.

            Był także kapłanem i współbratem mieszkającym pod jednym dachem we wspólnocie sercanów najpierw „pod Gontami” , a potem przy parafii Dobrego Pasterza w Lublinie. I w tych miejscach był człowiekiem nietuzinkowym i bardzo lubianym.

      - Nie pracował w parafii ale niemal zawsze uczestniczył w różnych uroczystościach. Zawsze był chętny odprawić Mszę św. w kościele, gdy była taka potrzeba. Pomagał też w odprawieniu Mszy św. w domowej kaplicy swemu choremu koledze ks. Czesławowi Koniorowi – mówi proboszcz ks. Andrzej Gruszka SCJ, dodając, że był człowiekiem skromnym i życzliwym.

     - Żył nauką, książką i encyklopedią, ale przy tym był bardzo towarzyski, radosny, sypiący dowcipami. W nikim nie miał wroga, szanował każdego współbrata. Miał na wskroś przepełnione dobrem serce, wrażliwe na ludzkie potrzeby- opowiada ks. Wiesław Pietrzak SCJ, misjonarz i rekolekcjonista, zaznaczając, że pomagał bez rozgłosu potrzebującym, także współpracownikom z Zakładu Leksykografii.

     - Kto go nie lubił? Wszyscy w domu i na uniwersytecie! Jeden z pracowników wyznał, że w redakcji Encyklopedii był lubiany najbardziej, bo miał taką osobowość i poczucie humoru, że wszyscy przepadali za jego towarzystwem – podkreśla ks. Marian Radwan.

     - Był duszą towarzystwa. Ponieważ posiadał ogromną wiedzę na różne tematy, chętnie się nią dzielił. My jednak czekaliśmy na barwne osobiste wspomnienia z jego pierwszych lat, spędzonych u sercanów oraz dowcipy. I wcale nam nie przeszkadzał fakt, że niektóre słyszeliśmy już po raz kolejny. Za każdym razem niosły one w sobie nową jakość a ksiądz Mirosław angażował się tak, jakby je opowiadał po raz pierwszy – dodaje ks. Strzałka.

     O jego życzliwości i otwartości do wszystkich, nie stwarzaniu barier wiekowych i szacunku dla każdego, mówi też ks. Ryszard Krupa.

     - Nie potrafię powiedzieć, czy istnieje człowiek, który poczuł się przez niego skrzywdzony. Nieustannie natomiast siał dobro, wyrozumiałość i zrozumienie. Rozbawiał nas swoimi opowieściami i żartami. A czynił to wyśmienicie zarówno w małym kręgu jak i podczas dużych spotkań imieninowych. I potrafił z siebie żartować. Był świadom, iż jego sposób opowiadania, wykonywane przy tym gesty, przynoszą współbraciom radość – podsumowuje ks. Krupa, pracujący obecnie w Niemczech.

     Z jednej strony charakteryzowało go poczucie humoru, a z drugiej pobożność i życie duchowością przekazaną Zgromadzeniu Sercanów przez jego założyciela o. Leona Dehona. Znał go dobrze z książek, które czytał po francusku, a także z opowiadań współbraci, jak choćby ks. Władysława Majki, który był świadkiem ostatnich chwil życia o. Dehona. Znał też dobrze historię polskiej prowincji, czego wyrazem były referaty wygłaszane z okazji różnych jubileuszy. Obce natomiast były mu urzędy i zaszczyty, choć za osiągnięcia naukowe otrzymał dwukrotnie nagrody rektora KUL.

     Wśród wielu wykładowców i pracowników tej katolickiej uczelni miał przyjaciół, z którymi chętnie się spotykał i prowadził długie dysputy. Kiedy kilka lat temu przekroczył 80 lat życia już nie był aktywny naukowo, lecz skupił się na podsumowaniu swego dorobku i na modlitwie. Mówił mi żartując, że tyle czasu poświęcił pisząc o tych, co się dużo modlili, że może Pan Bóg zaliczy mu to jako swoistą formę modlitwy.

    - W ostatnich latach widziałem go często w kaplicy domowej wieczorem na adoracji w ciszy. W niedzielę o szóstej rano skończyłem laudesy i nagle przyszła mi myśl: mógłbyś teraz odmówić Koronkę do Bożego Miłosierdzia za konających. Nigdy rano nie odmawiam Koronki. Niedługo potem przełożony oznajmił, że o tej godzinie zmarł w szpitalu ksiądz Daniluk Pomyślałem: siostra Faustyna dotrzymała słowa. Powiedziała kiedyś, że jak będziecie się modlić za konających, to ja zaprowadzę ich do Jezusa. I myślę, że tak się stało! – przekonuje ks. Radwan, dodając, że teraz mówi swemu przyjacielowi, by po tamtej stronie odmówił za niego Koronkę, gdy będzie odchodził.

    - Oby mnie też tam zaprowadziła, gdzie ty jesteś – mówi wzruszony ks. Radwan.

                                                                                                             Ks. Andrzej Sawulski SCJ

--------------------------------------------------------

Na zdjęciach: Kolonia Olszyniec, gmina Rokitno, pow. Biała Podlaska – rodzinne strony ks. Daniluka, miejscowość licząca ok. 300 mieszkańców, kościół św. Trójcy (dawna cerkiew unicka), kolejne zdjęcia: w kościele Dobrego Pasterza w Lublinie podczas różnych świąt (archiwum parafii)

Życie Zakonne

zakon